31 mar 2016

Rozrywka dla dzieci.

Czy pamiętacie swoje czasy szkolne (lub nadal w nich jesteście)?
Na pewno tak.
A czy ktoś z Was może powiedzieć, że.....
NIE NUDZIŁ SIĘ W SZKOLE?

Ha. Z tym to już trochę gorzej, co?
Sama wynudziłam się w szkole jak jakiś mops. Wynudziłam się na wszystkie strony świata. Nie chodzi mi nawet o to, że system nauczania był głupi, bo nikomu nie chciało się zająć mną indywidualnie, mimo że wszystkie zadania robiłam szybciej niż inni, a naukę literek uważałam za kretyńską, bo umiałam czytać jeszcze zanim poszłam do zerówki. Moja nuda w szkole nie wynikała jednak tylko z nieodpowiedniego podejścia z programem do uczniów....
Moja nuda polegała na tym, że trzeba było całe dnie spędzać w ławkach.
45 minut non stop. Potem kilka minut przerwy... I znowu te ławki.
5 dni w tygodniu. Przez tyle miesięcy.
Koszmar. KOSZMAR! Jak można to robić dzieciom? D:

Do czego zmierzam.
Zmierzam do tego, że koszmarem było kiszenie dzieciaków w klasach, w ławkach.. I tylko w nich. Moje wspomnienia ze szkoły nie zawierają w sobie bowiem zbyt wiele wyjść klasowych, wycieczek, zabaw czy innych rozrywek, które przecież MOŻNA było zapewnić dzieciakom!
Ale o tym, że można, dowiedziałam się dopiero teraz.
Pracując obecnie w szkole, co i rusz otwieram ze zdziwienia oczy. Bo nagle idziemy do kina. Bo tym razem wychodzimy do teatru. A następnie mamy rajd. Teraz zaś zawody. Tutaj idziemy zwiedzać. Tu zajęcia w muzeum, tam dzień "czegośtam" spędzany na świeżym powietrzu albo na zabawach.
Pomyślicie pewnie - "okej, to w końcu szkoła specjalna, więc normalne, że dzieciaków nie goni się z programem nauczania tylko dostosowuje program do nich".
...otóż nie.
Dzieci z mojej klasy muszą podążać za takim samym programem nauczania jak w zwykłych szkołach. A mimo to szkoła potrafi pofatygować się, by zapewnić uczniom rozrywkę, jakiej przecież potrzebują dzieciaki w ich wieku! Czy to tak trudno pojąć? Wycieczki i zabawy mają WIELE plusów. A jakich?

1. Zadowolenie uczniów.

2. Zadowolenie rodziców.

3. A co się tyczy nauczycieli... 

Czy ktoś nadal ma wątpliwości, że warto? :)
Lekcja na dziś - niech nie zapomina wół, jak cielęciem był. Nawet jeśli jest z czymś dużo roboty, to naprawdę wystarczy przypomnieć sobie, co znaczy być dzieckiem i CHCIEĆ się postarać. Bo warto! Zadowolony uczeń to efektywny uczeń, a efektywny uczeń to zadowolony nauczyciel :D
Harmonia zachowana.

11 mar 2016

Diabeł tkwi w szczegółach

Dzisiaj post nieco luźniejszy niż pozostałe :)

Postanowiłam odrobinę przybliżyć Wam mój.. hm. Styl bycia w szkole? Nie wiem jak to nazwać.
Nie będzie rysuneczków, będzie kilka zdjęć.

Jak zapewne pamiętacie, dopiero niedawno zaczęłam swoją drogę pedagogiczną. Na samym początku przypomniał mi się jeden z wykładów jeszcze z licencjatu..
Wykładowczyni opowiadała na nim o tym, jak sama uczyła w szkole i zawsze starała się malować paznokcie w różne wzorki, tak żeby było dzieciom kolorowo i radośnie.. Pewnego dnia, nie zdążyła pomalować paznokci, nie wiem, może miała ciężki dzień, może nie miała kiedy, może cokolwiek. Tak czy siak - poszła do szkoły z ŁYSYMI PALCAMI. Ale nie przejmowała się tym zbytnio, bo i tak odnosiła wrażenie, że nikt nie zwraca na nie uwagi. I wiecie co? Jakież było jej zdziwienie, kiedy dzieci na ten widok wydały solidarny okrzyk rozczarowania! Okazało się, że w rzeczywistości paznokcie pani były tak ekscytującym motywem dnia, iż kiedy ich nagle zabrakło, świat niemal się zawalił! : D

Ta anegdotka została mi w głowie. Miałam nadzieję, że kiedyś dane mi będzie doświadczalnie sprawdzić, czy faktycznie jest tak, że dzieci zwracają uwagę na takie "pierdoły" jak kolorowe paznokcie. Ale ja nie chciałam powielać schematu paznokciowego. Poza tym, stwierdziłam że mam nieco trudniejsze zadanie, bo jednak zaczęłam pracę w szkole SPECJALNEJ, więc obawiałam się, że te dzieci jednak nie zauważą zbyt wiele...
Na początek postawiłam na kolczyki. Kupiłam sobie starter pack - dwie pary kolczyków w śmiesznych kształtach. I wiecie co?

OBSERWOWANIE MOICH KOLCZYKÓW STAŁO SIĘ DLA NICH TAK WAŻNE, JAK PAZNOKCIE TAMTEJ PANI DLA TAMTYCH DZIECI :D !


Ogromną radochę sprawia mi to, że za każdym razem dzieciaki, kiedy mnie widzą, od razu podpatrują co tym razem mam wsadzone w uszy. Mają swoje ulubione moje kolczyki no i wszystkie znają już na pamięć. Nie tylko zauważyły, ale spodobało im się to! Wiecie jaka to frajda dla nich...... i dla mnie? :) stało się to już moim elementem charakterystycznym.

Doszłam do wniosku, że warto zainwestować w różne oryginalne elementy garderoby, takie jak naszyjniki...


Albo mucha! Choć dzieciaki i tak upierają się, że to kokardka |D


Takie oryginalne części garderoby nie tylko przyciągają ich uwagę, ale z tego co widzę - wzbudzają sympatię :) mam na myśli oczywiście te wczesnoszkolne dzieciaki, chociaż przyznaję, że starsze też już zaczęły zauważać, że często noszę różne ciekawe rzeczy na sobie. Ich komentarze, choć zdecydowanie różne od westchnień zachwytu maluchów, również świadczą o tym, że pozytywnie odbierają moją osobę na szkolnym korytarzu. 

Oprócz rzeczy do noszenia na sobie (no, zabawnych koszulek z nadrukami to już pokazywać nie będę, choć mam ich kilka np. koszula w mopsy albo t-shirt z muminkiem), zaopatrzyłam się też w podstawowe przybory do pożyczania na lekcjach dzieciom, które tego nie mają (a to baaardzo częste sytuacje). Oczywiście, nie mogły to być rzeczy "normalne"... :)


Nie muszę chyba mówić, że kiedy dzieci pierwszy raz zobaczyły temperówkonos i palcogumkę do ścierania, to nagle wszystkie kredki zostały "połamane" i WYMAGAŁY natemperowania i nagle pojawiło się tyyyle błędów ołówkowych do ścierania....... ;)

Jak widzicie, postanowiłam sprawdzić spostrzegawczość naszych dzieciaków i uzyskując nadzwyczaj pozytywny odbiór, doszłam do wniosku, że będę im sprawiać przyjemność swoją osobą. Myślę, że zainwestuję jeszcze kiedyś w jakieś inne śmieszne/dziwaczne akcesoria.
Lekcja na dziś? Dzieci widzą. Naprawdę przywiązują wagę do szczegółów, więc czemu by nie zastanowić się nad tym, żeby sprawiać im takie różne małe przyjemności? ;)