25 lip 2016

Problemy z.. rodzicami

Dzisiaj postanowiłam wylać wiadro żalu i goryczy na rodziców.

Już od dawna nosiłam się z zamiarem napisania tego posta. Niektórzy rodzice mogą być oburzeni. Wiele jest matek, które zamiast choć przez moment zastanowić się nad swoim postępowaniem, rzucają się z pazurami na każdego, kto śmie powiedzieć choć jedno krytyczne słowo dotyczące jej metod wychowawczych. Kobiety, wyluzujcie. To, że urodziłyście się dziecko, nie znaczy od razu, że stałyście się nadludźmi. Matki to też nadal tylko ludzie - i popełniają zwyczajne ludzkie błędy. Dlatego najważniejsze na świecie jest w tym momencie bycie uważnym i podchodzenie do każdej sytuacji rozsądnie. Bo teraz już od błędnych decyzji (bądź od rozpoczęcia naprawy błędów!) zależy nie tylko życie własne, ale i tego drugiego, małego człowieczka, za którego jest się odpowiedzialnym.

Ale do sedna. Praca w szkole dla wielu równa się pracy z dziećmi. Mało kto jednak zwraca uwagę na to, że rodzice również są ważnym "elementem" układanki jaką jest współpraca wychowawczo-dydaktyczna. Od postępowania rodziców w ogromnej mierze zależy postępowanie, zachowanie, samopoczucie i wiele innych dziecięcych spraw!

Ułożyłam w mój ulubiony sposób (listę) te zachowania rodziców, które skutecznie utrudniają nauczycielom pracę, a swoim dzieciom.. życie. Choć często nieświadomie.
(przypominam, że ZAWSZE podaję tutaj przykłady prawdziwe)

1. Wyręczanie dzieci w codziennych czynnościach.
Podczas gdy wszyscy potrafią poradzić sobie sami z czymś tak przecież oczywistym, jak np. ubranie kurtki, zawiązanie butów, czy - o zgrozo! - podtarcie tyłka w toalecie.. Dziecko, które jest POZBAWIONE samodzielności, jest po prostu postrzegane jak jakiś gamoń. Nie potrafi zrobić najprostszych rzeczy wokół siebie, opóźnia grupę ze wszystkim, co denerwuje zarówno kolegów jak i jego samego!
Do tej grupy rodziców można też zaliczyć rodziców rozpieszczających. Przyzwyczajając dzieci do pewnego traktowania, sprawiają, że zderzenie z brutalną rzeczywistością jest dla takich maluchów wyjątkowo bolesne. Kiedy uczeń codziennie dostaje do szkoły mnóstwo słodyczy, a pani powie, że słodkości można jeść dopiero po wykonaniu wszystkich zadań i grzecznym zachowaniu - mamy bunt na pokładzie i szał ciał. Albo kiedy dziecko może wybrzydzać w domu przy obiedzie, na stołówce będzie mieć naprawdę przykre zaskoczenie.
Poza tym.. Wierzcie mi, że mało który nauczyciel podchodzi do takiego ucznia z uczuciem i zrozumieniem. Im się nie chce, zupełnie tak jakby nie płacono im za naukę i pomaganie dzieciom w nauczeniu się. Najczęstszy stosunek do takiego dziecka jest: "poradź sobie a jak nie, to tak jak zrobisz tak będziesz miał".
Sad but true.

2. Wymaganie od dzieci niemożliwego.
Podałam wyjątkowo ekstremalny przykład, ale to jest po prostu kwintesencja rodzicielskiego błędu nadmiernych wymagań. Spójrzcie tylko - dziecko, które nigdy nie będzie mogło chodzić (nie będę się zagłębiać w zaburzenia, bo nie wypada), ogólna motoryka duża i mała jest tragiczna a orientacja w tym, co się wokół niego dzieje (gdzie jest, po co jest, co robi) - LEŻY. A rodzice i tak twierdzą, że "wózek to nie jest koniec świata i dziecko ćwiczyć może". Okej. ALE TE ĆWICZENIA POWINNY BYĆ DOSTOSOWANE DO DZIECKA I JEGO PROBLEMÓW! Na litość Boską! Czy to takie trudne do zrozumienia, że tak naprawdę każde dziecko jest inne i potrzebuje innego podejścia?! Albo dzieci, przy których matki próbują na siłę udowodnić sobie i światu, że nic im nie jest - zmieniają im diety na jakieś szalone z kosmosu, spędzają każdą wolną chwilę na naukę, wkuwanie i powtarzanie materiału, byle tylko się nie wydało, że.. że co? Że dziecko ma większy problem niż inne? I CO Z TEGO. Babo, ciesz się z tego, co masz, a nie na siłę próbuj osiągnąć coś więcej, kosztem zdrowia i życia i RADOŚCI ŻYCIA - Twojego i Twojego dziecka!
Nie mówię, że nie powinno się stawiać sobie poprzeczki coraz wyżej. Ale ta poprzeczka nie może być w kosmosie. Ona musi być w miarę możliwości - bez tego nie będzie nigdy sukcesu. A bez poczucia sukcesu.. Co to za życie? Wiecznie w pogoni za czyimiś ambicjami?

3. Niechęć do współpracy z nauczycielem.
Niestety, jest to już znane wzdłuż i wszerz świata, że na zebrania chodzą najczęściej rodzice dzieci grzecznych i zdolnych, choć najbardziej chciałoby się, żeby przychodzili na nie rodzice dzieci, z którymi są problemy. Ta pierwsza grupa idzie pocieszyć się pochwałami, ewentualnie uregulować jakieś mniejsze sprawki. Ta druga jednak musiałaby usłyszeć parę gorzkich prawd i najlepiej by było, aby podjęła pewne działania prowadzące do rozwiązania problemów. Bo przecież MOŻNA byłoby coś zrobić! A nie chcą. Uciekają od tego. Widząc na korytarzu wychowawcę, gdy odprowadzają dziecko ze szkoły, albo je przyprowadzają, UCIEKAJĄ GDZIE PIEPRZ ROŚNIE.

4. Roszczeniowość i odporność na fakty.
Tak jak już pisałam na początku - kiedy taki rodzic sobie coś ubzdura, to możesz mówić do niego złotymi głoskami i "wielkimi literami", próbować na różne sposoby.. A często i tak pozostaje odporny na wiedzę. Niektórym nie da się pomóc. Niektórym nie da się wytłumaczyć.
Niektórzy po prostu nie chcą wiedzieć.
Może nie chcą też wiedzieć czegoś o sobie? Bo niestety, ale wiele złych wzorców dzieci wynoszą z domów. Mało to razy dzieci autystyczne powtarzały kwieciste wiązanki, bezwiednie zapamiętane ze słów rodziców? Albo inne wykonują czynności widziane w rodzinnym gniazdku? To widać. Serio.

5. Problemy w domu.
To jest sprawa, która nie jest wyłącznie winą rodzica.. może tak - NIE ZAWSZE jest jego winą. Hm, trudna kwestia, bo może i nie jest tylko winą rodzica i niewiele może on zrobić, ale chodzi mi o takich rodziców, którzy nie chcą z tym nic zrobić. Kiedy zaczyna się w domu przemoc bądź w grę wchodzi nadużywanie alkoholu czy innych używek, jakieś szemrane towarzystwo kręci się po chałupie albo po prostu bieda zawita w progi domostwa.. Wszystko odbija się na dziecku.
Mam świeżo jeszcze przed oczami przykład cudownego chłopaczka, który rok szkolny zaczynał jako orzeł naukowy i w ogóle był ideałem ucznia.. Pod koniec roku nie było nawet szans na to, by zdał do kolejnej klasy. Kiedy sytuacja w domu totalnie się pogorszyła, ucierpiało na tym dziecko - krzyczy o tym jego zachowanie, wygląd, niechęć do nauki i znudzenie wszystkim.

Najgorsze zostawiłam na koniec.

6. Alkohol.

MAM BEZWZGLĘDNEGO HEJTA I WYRAŻAM ZERO TOLERANCJI DLA MATEK PIJĄCYCH W CIĄŻY ALKOHOL!!!

Co się może stać? WSZYSTKO. Nawet łyk alkoholu może przesądzić o tym, co stanie się z Twoim dzieckiem! Taki durny łyk tego kretyńskiego płynu może zniszczyć jego życie na zawsze!
Nie będę rozwodzić się nad objawami i przyczynami syndromu FAS.
Kobieta w ciąży powinna być na tyle odpowiedzialna i rozsądna, by trochę się doinformować.
Jednak upośledzenie umysłowe wiszące jak groźba nad maleństwem dojrzewającym w brzuchu takiej matki, powinno zadziałać odpowiednio na wyobraźnię!
Brak świadomości to jedno, ale picie w ciąży, w tak zwanych "domach patologicznych" w ogóle sprawia, że nóż mi się w kieszeni otwiera. Takie dzieci oprócz tego, że rodzą się z problemami, których nigdy nie będą w stanie się pozbyć, często kończą w domach dziecka.
A to oznacza dla nich podwójne cierpienie. Wierzcie mi, wiem co mówię.
Kiedy widzę takie dziecko, które nie mogąc poradzić sobie z samym sobą robi totalny szał w szkole i trzeba czterech chłopa, żeby je zatrzymać....... a potem płacze z bezsilności, gdy te potworne złe emocje wreszcie puszczają.. Sama płaczę. Bo winę za całą tą sytuację ponosi nieodpowiedzialna matka, która ponad wszystko wybrała alkohol, a ja mogę tylko patrzeć, jak to dziecko się męczy.

Przepraszam, jeśli ta notka kogoś obrazi. Po prostu nachodzą mnie te przemyślenia, które rozsadzają mi czasem głowę. Mam gdzieś, jeśli rodzic denerwuje mnie samą. Ale kiedy niektóre zachowania krzywdzą dziecko, nie mogę siedzieć cicho. I wiem, że pisałam właściwie tylko o matkach - bo naprawdę mi osobiście to one zawsze robiły najwięcej problemów. Jednak przyznaję, że te same sprawy tyczą się rodziców obojga płci.
Mam nadzieję, że nie sprawiłam nikomu przykrości, a może niektórzy zastanowią się nad sobą jeszcze raz.

Lekcja na dziś?
Rodzicu, słuchaj i wyciągaj wnioski!

Pozdrawiam :)