29 gru 2016

Wygląd ma znaczenie

Wreszcie można znaleźć chwilę spokoju :)
Święta, święta i po świętach, ale kilka dni wolnego nadal pozostaje. Hurra!

Korzystając z okazji, postanowiłam wreszcie odezwać się z czymś nowym. Taka refleksja naszła mnie podczas szukania odpowiedniego stroju do wigilijnej wieczerzy. No, bo skoro tak ważne jest, żeby WYGLĄDAĆ w świąteczny wieczór.. i tak naprawdę to w ogóle ważne jest, żeby wyglądać wszędzie (nigdy nie wiadomo, kiedy trzeba będzie zrobić to dobre pierwsze wrażenie), to dlaczego niektórzy nauczyciele nie widzą potrzeby, żeby WYGLĄDAĆ w szkole?

Kiedy byłam jeszcze na studiach licencjackich, to jedna z pań wykładowczyń zrobiła bardzo ciekawą dygresję od tematu zajęć. Zaczęła mianowicie mówić o tym, jak ważny dla dziecka jest wygląd osoby, która się nim zajmuje i chce mieć wpływ na jego kształcenie czy wychowanie. Była to dygresja o tyle ciekawa u tej pani wykładającej, że ona sama - muszę z żalem przyznać - wyglądała tak, że zastanawiam się, czy wszystkie dzieci, które się w jej pedagogicznej karierze "przewinęły", do dzisiaj mają koszmary nocne z nią w roli głównej.
Nie żartuję. I nie przesadzam..!

Wracając do tematu, często spotykam panie nauczycielki, które tak dalece nie dbają o swój wygląd, że nie rozumiem, jakim cudem uważają siebie za wzór do naśladowania dla uczniów. Bo przecież nauczyciel nie jest tylko od tego, żeby stać na środku sali, pod zielonym prostokątem, i monologować cudowną wiedzę wprost do głów uczniów. Przecież oni też mają oczy a to co widzą, ma duży wpływ na to, co słyszą i czują.



Jak wymagać szacunku od dzieci i młodzieży (podstawówka, gimnazjum, liceum?) wobec osoby, która nie stara się sama go w nich wzbudzać? Patrząc na takie kobiety, które ubierają się w byleco i nie zależy im wcale na tym, żeby wyglądać PRZYNAJMNIEJ schludnie i odpowiednio do swojego wieku, nie rozumiem. Jakiś sztywny dresscode w szkole raczej nie obowiązuje, przecież nikt nie każe tam być zapiętym pod szyję na ostatni guzik, chodzić w garniturze czy w czymś.. Ale coś takiego jak ogólne zasady życia w społeczeństwie, jakieś dostosowanie do sytuacji, chyba obowiązuje wszędzie?



Dziwią mnie także te kobiety, które odstawiają się, jakby szły na jakąś imprezę, a nie do pracy. Do SZKOŁY, gdzie są DZIECI mające brać przykład z pedagogów i MŁODZIEŻ, która często tylko czyha w pewnym wieku już na różne okazje, żeby pokomentować, porobić przytyki (nawet głośne) czy nawet zrobić jakieś okropne zdjęcie (sic!).
Najgorzej jest latem.
Gołe ramiona to jeszcze nic, ale świecenie dekoltem, często już nie pierwszej młodości, jest na porządku dziennym.. A ja uważam to za po prostu niesmaczne. Nawet na plaży mi się to nie podoba za bardzo, ale tam obowiązują już zupełnie inne zasady. Ale W PRACY...?
Raz zdarzyła mi się sytuacja z pierwszego obrazka. Tak krótka sukienka już nigdy nie znajdzie się na mnie w miejscu pracy.
Sytuacja z drugiego obrazka to jednak niestety częsty obraz na szkolnych korytarzach. Świecenie dekoltem. To złe!



Osobiście staram się jak najbardziej wypośrodkować swój ubiór w szkole - nie przesadnie elegancko, ale też i nie bylejak, flejarsko czy z jakimiś głupimi wzorkami. Staram się wyglądać przede wszystkim schludnie. Porządnie. Nigdy wyciągnięte koszulki, swetry, żadne pozaciągane nitki, dziurki, zabrudzenia.. Nigdy duże dekolty. Nigdy krótkie spódniczki czy szorty. To po prostu nie przystoi komuś, kto chce zwać się pedagogiem i pracuje wśród dzieci!
Poza tym.. jak już wspominałam - one naprawdę to widzą.
I naprawdę ma dla nich znaczenie wygląd "pani". Bo "pani" to często guru, bożyszcze i druga matka. "Pani" to wyrocznia i królowa [szkolnego] świata. "Pani" zatem musi wyglądać jak na Panią przystało...
Często odnoszę wrażenie, że nauczycielki, którym wydaje się, że przyjdą do pracy zaraz po wstaniu z  łóżka i nie będzie żadnej różnicy "bo dla kogo się mają starać - chyba nie dla BACHORÓW?", nie lubią mnie. Ponieważ sytuacja jak z drugiego obrazka, zdarza się co jakiś czas.......
Może myślą, że się "stroję"? Może mają mnie za "młodą i głupią"?
Cóż, nie uważam, żeby dostosowywanie swojego wyglądu do wymogów społecznych było głupie.
Ale co ja tam wiem - w końcu "jestem jeszcze młoda i dopiero zrozumiem czym jest życie", prawda? |D

Na koniec coś typowo związanego z wyglądaniem "dla dzieci".

Tłumaczyć chyba nie trzeba :)
Odsyłam też przy okazji do postu, w którym zdążyłam już poruszyć kwestię wyglądania pokazując swoje "specjalne akcesoria" noszone przeze mnie specjalnie dla młodzików ;) --> KLIK!

Lekcja na dziś?
Wygląd ma znaczenie, także dla dzieci. Pani, która chce być wzorem dla nich, musi nie tylko CHCIEĆ nim być, ale i STARAĆ SIĘ O TO, żeby nim być. Pod każdym względem!