17 sty 2016

Niebezpieczeństwa czyhające w szkole.

Postanowiłam wprowadzić Was niejako w charakterystyczne aspekty pracy w szkole. Powinnam właściwie najpierw dookreślić nieco, o jaką szkołę chodzi.
Mianowicie - nie pracuję w zwyczajnej masówce. Pracuję w szkole specjalnej, a to, jak sama nazwa mówi, wskazuje na sytuacje SPECJALNE wynikające z zachowań dzieci SPECJALNYCH.
Jeśli zastanawiacie się, czy taka szkoła bardzo różni się od masowej, to powiem Wam, że nie bardzo.
Owszem, dzieci są inne od takich z masówek i mają inne potrzeby. Ale nie we wszystkim!
Zapewne dojdę do tego jeszcze w kolejnych postach.
Dzisiaj zaś chciałabym wymienić podstawowe niebezpieczeństwa, na jakie natykam się na co dzień w mojej szkole. Sami porównajcie, na ile są to sprawki niespotykane w "zwykłej" szkole, a na ile powszechne wszędzie.
A zatem - w szkole specjalnej można:

1. Dostać "w cymbał".
Otóż to! Można zarobić po głowie czy po innej części ciała zupełnie niespodziewanie. A to za patrzenie nie tak jak trzeba, a to za wypowiedzenie czegoś, co wydawałoby się zupełnie normalne, a pewnemu dziecku nie pasuje (to zdarza się np. w przypadku dzieci autystycznych)... Albo po prostu. Za nic. Za to, że się napatoczyło nie tam gdzie trzeba, nie w momencie, w którym trzeba.

2. Ściągnąć na siebie nieprzychylny wzrok dyrekcji nie znającej kontekstu zdarzenia, np. podczas surowej reakcji na zachowanie dziecka.
Trzeba przyznać, że nie da się zachować stoickiego spokoju za każdym razem, kiedy dziecko odwala coś nieodpowiedniego. Czasem trzeba użyć surowego tonu, unaocznić mu, że robi źle.. Ale kiedy pani/pan dyrektor pojawi się "nie w momencie", to nie wiadomo co może z tego wywnioskować. I jak się to może skończyć.

3. Przez moment nieuwagi stracić panowanie nad dziećmi.
Tak bywa! Niestety, nie każdy jest na tyle wyrozumiały, by nie zagadywać na korytarzu kogoś, prowadzącego dzieci. One lubią wykorzystywać moment nieuwagi. Ojjj lubią. A potem ganiaj takie niesforki po szkole, proszę bardzo.

4. Rozdzielać bójki.
To niebezpieczeństwo wiąże się bezpośrednio z możliwością dostania "w cymbał". Ale niestety, kiedy zło panoszy się po kątach, to chciał nie chciał - zareagować trzeba. A kiedy się to dobrze rozegra, można zyskać sobie szacunek zarówno strony bronionej jak i atakującej. Często jednak za cenę oberwania od dzieciaków, którzy jeszcze nie zdążą zauważyć, że nie naparzają już ucznia, tylko nauczyciela.. |D

5. Prowadzić wózek/nosić dzieci poprzez tereny nieokiełznane.
Nic dodać, nic ująć. Nie tylko jest to zagrożenie dla nauczyciela, ale też dla dziecka. Za cenę moich ponadwyrężanych kończyn i ponaciąganych mięśni, dziecko dociera na miejsce bezpiecznie. Z każdym krokiem po schodach modlę się o utrzymanie równowagi. Jak na razie się to udaje. Czy to już wystarczający dowód na istnienie Boga, bo wysłuchuje moich modłów?

NO I OSTATNIE, NIEPODWAŻALNE..

6. Iść przez korytarz!
Tak jest! Od potknięcia się o leżące dziecko, dostania mandarynką w oko, poprzez zarobienie spadającym z ławki dzieckiem, aż po zderzenie się z biegnącym dzieckiem zza zakrętu.
Może się zdarzyć WSZYSTKO.

Stąd - lekcja na dziś brzmi: miej oczy dookoła głowy, wszystkie szeroko otwarte. Nigdy nie wiesz, kiedy trzeba będzie mieć refleks i zareagować szybciej, niż cokolwiek się wydarzy.
Trzeba być przewidującym. Ciągle się uczyć.

No, chyba że się chce zarobić "w cymbał" : D

2 komentarze:

  1. Podziwiam Cię! Szkoła specjalna, jak mówisz, wcale nie odbiega mocno od takiej zwyczajnej szkoły, jednak... ODBIEGA. Props za cierpliwość i takie chęci!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, dzięki :D niby nie odbiega, ale odbiega - kurczę, idealnie ujęte. Tak strasznie trudno mi to oddać w postach. Tam trzeba być, żeby zrozumieć! Dzięki ;)

      Usuń

Kto pyta, nie błądzi. Zapraszam do wymiany opinii!